Bombowiec StarFortress (StarFortress Bomber)
Gwiezdna Forteca to jedna z maszyn, które Nowa Republika zamówiła w schyłkowym okresie galaktycznej wojny domowej, kiedy wyraźnie widoczna była potrzeba znalezienia środka do przełamania oporu ostatnich broniących się jeszcze twierdz dawnego "Nowego Ładu". Ta znana pod podwójnym symbolem produkcyjnym: MG-100 oraz B/SF-17 jednostka to wyspecjalizowany ciężki bombowiec mający się do TIE/sa czy Y-winga tak, jak te mają się do uzbrojonego w procę przedszkolaka na rowerku. Krótko mówiąc: 30 metrów długości, 5 osób załogi, trzy wieżyczki i nieco stałych działek laserowych, a co najważniejsze: 1048(!) bomb protonowych w luku. Mówimy więc o prawdziwym bombowcu - takim, który nawet nie myśli o angażowaniu się w walkę kołową z myśliwcami przeciwnika, tylko wytrwale kontynuuje lot do zaplanowanego miejsca zrzutu. A jeżeli już tam doleci, to z celu prawdopodobnie nie będzie co zbierać.
Standardowy ładunek B/SF-17 (skrótowo w slangu zwanych fortami) to magnetyczne bomby protonowe, zamocowane na pionowych szynach w ładowni przypominającej magazynek ręcznego blastera czy starożytnego miotacza kinetycznego. To skojarzenie nie jest zresztą bezpodstawne - ładownia może być bowiem odczepiona od głównego kadłuba bombowca i obrócona do pozycji poziomej, czy to aby napełnić ją na nowo śmiercionośnymi pociskami, czy też aby dokonać napraw lub modyfikacji. Poza bombami może ona służyć do przenoszenia wielu innych środków bojowych lub "pokojowych" - od droidów-sond zwiadowczych, przez zasobniki z bronią i zaopatrzeniem lub pomocą humanitarną, aż po pojemniki z wodą do gaszenia pożarów. Wracając zaś do bomb, to w przypadku nalotu na cele planetarne do ich wyrzucenia wykorzystuje się siłę grawitacji, w przestrzeni kosmicznej natomiast początkową prędkość nadają jej sekwencyjne elementy magnetyczne prowadnic, a ewentualne dalsze przyspieszenie pojawia się w momencie, kiedy zintegrowane z bombami magnesy znajdą się na tyle blisko metalowego kadłuba wrogiej jednostki, aby wystąpiło między nimi przyciąganie. Pomimo wyposażenia bombowca w zaawansowane systemy wykrywania oraz wysokiej klasy komputer celowniczy bombardiera nie jest to metoda bardzo precyzyjna, jednak w większości przypadków ewentualny niedostatek w celności jest rekompensowany samą siłą i rozrzutem ładunku bojowego.
Powolne i mało zwrotne MG-100 mogą wyrządzić dużą krzywdę przeciwnikowi, same jednak są łatwym celem zarówno dla artylerii wroga, jak i dla nieprzyjacielskich myśliwców. Pancerz i solidne osłony to więc w ich przypadku wyposażenie absolutnie niezbędne, jednak w wielu przypadkach niewystarczające. Bombowce liczą więc na eskortę myśliwską, a jeśli tej zabraknie, to ich głównym sposobem obrony jest lot w ścisłej formacji i wzajemne wspieranie się wobec ataków przeciwnika. Każdy bombowiec dysponuje trzema wieżyczkami uzbrojonymi w podwójne działka laserowe: ogonową, grzbietową (zdalnie sterowaną) oraz brzuszną, zamocowaną przy dolnej tylnej krawędzi luku bombowego. Do tego posiada sześć działek laserowych zamontowanych w kadłubie - dwa pod kabiną pilota, po jednym na krańcu każdego skrzydła, oraz dwa wycelowane do tyłu, osadzone po obu stronach wieżyczki ogonowej. Ta szóstka może być sterowana ręcznie ze zdalnego stanowiska strzeleckiego, z kokpitu, lub też być ustawiona na ogień automatyczny. Podczas jednak gdy wieżyczki mogą w miarę skutecznie zwalczać wrogie myśliwce, to reszta uzbrojenia przydaje się w większości przypadków jedynie do ostrzału większych, niezbyt zwrotnych celów lub do stawiania zapory ogniowej.
W praktyce eskadry bombowców - przynajmniej te latające w Ruchu Oporu - wypracowały formację składającą się z dwóch kluczy liczących po trzy forty. Każdy klucz porusza się w szyku klina, przy czym maszyny klucza "górnego" lecą dokładnie nad tymi z "dolnego". Dzięki temu fortece mogą koncentrować swój ogień na przeciwniku nadciągającym z dowolnego niemal kierunku, w tym z najbardziej niebezpiecznego dla nich wektora od przodu z góry, który leży w martwym polu zarówno dolnej, jak i tylnej wieżyczki. Dzięki temu przynajmniej maszyny z dolnego klucza są osłaniane przed atakiem z tego wektora przez bombowce lecące nad nimi. Rolę koordynatora działań formacji pełni zazwyczaj mechanik pokładowy wiodącej maszyny, jako osoba teoretycznie najmniej zaangażowana w bezpośrednie prowadzenie ognia.
Jeśli chodzi o załogę, to składa się ona z pilota, technika pokładowego, bombardiera i dwóch strzelców. W kokpicie MG-100 przewidziano miejsce tylko dla jednej osoby, jednak przeszkolona z pilotażu jest zawsze przynajmniej jeszcze jedna osoba; najczęściej - dolny strzelec. Inni członkowie załogi też posiadają przydziały awaryjne, tak, aby wyeliminowanie jednego z nich nie pozbawiło statku żadnej kluczowej kompetencji. Bombardier zajmuje miejsce wewnątrz głównego kadłuba, gdzie na specjalnym postumencie umieszczono komputer celowniczy zbierający informacje z systemów wykrywania, nawigacyjnych oraz zarządzania uzbrojeniem ładowni. Na wypadek konieczności dokonania na ostatnią chwilę jakichś poprawek w luku bombowym, operator uzbrojenia może zabrać ze sobą moduł zdalnego spustu, pozwalający mu na zainicjowanie zrzutu spoza głównego stanowiska. Technik pokładowy ma ten komfort, że przygotowano dla niego dwa stanowiska pracy - pierwsze w kokpicie, tuż za fotelem pilota, a drugie blisko rufy, niedaleko silników oraz korytarza wiodącego do wieżyczki ogonowej. Mechanicy narzekają jednak, że podczas lotu często okazuje się, że powinni oni być w obu tych miejscach równocześnie, żeby zajmować się zarówno jednostką napędową, jak i wspierać pilota w obsłudze systemów wykrywania czy łączności.
Najciekawsze miejsce pracy to z pewnością wieżyczka dolnego strzelca. Aby się do niej dostać, z wnętrza głównego kadłuba trzeba przejść przez właz w podłodze, prowadzący do komory bombowej. Tu należy zejść po drabinie między rzędami wiszących i mrugających lampkami bomb, aż na sam dół, gdzie w tylnej ścianie kadłuba widnieje właz prowadzący do wieżyczki. Stanowisko to jest z pewnością najbardziej wyeksponowane i narażone na ogień nieprzyjaciela oraz uszkodzenia w przypadku ewentualnych kolizji czy też twardego przyziemienia, oferuje za to niepowtarzalne widoki na przestrzeń kosmiczną - czy to podczas lotu w normalnej przestrzeni, czy też przy prędkościach nadświetlnych. Aby zwiększyć odporność maszyny na trafienia czy uszkodzenia mechaniczne poszycia, statek wyposażono w dwie dodatkowe grodzie bezpieczeństwa: między kabiną pilota i głównym kadłubem, oraz między tymże a sekcją rufową z tylną wieżyczką. Dzięki temu znacząco zmniejszono groźbę dekompresji, utrudniono jednak nieco szybką ewakuację na przykład w przypadku awaryjnego lądowania.
Silniki jonowe bombowca umieszczono w gondolach w dolnej części głównego kadłuba - dwa po bokach, a jeden w osi maszyny. Czwarta, najniższa gondola mieści hipernapęd. Nieco mniejsze zasobniki na tym samym poziomie, ale z przodu kadłuba, to blok walki radioelektronicznej oraz główny generator osłon. Na samym dole ładowni do przodu wysunięto anteny systemów celowniczych, zaś nad kabiną pilota do tyłu sterczą dwa "wąsy" anten łączności bliskiego zasięgu. Elektronika i silniki B/SF-17 generują sporo ciepła, które odprowadzane jest przez termoaktywne elementy widoczne po bokach i z przodu sekcji ładunkowej.
Kiedy po ostatecznym zwycięstwie nad Imperium nastroje pacyfistyczne zaczęły przeważać nad militarystycznymi, kolejne redukcje floty kosmicznej doprowadziły do tego, że wiele spośród bombowców trafiło na rynek wtórny. Większość została rozbrojona i przekształcona w transportowce, statki gaśnicze, zwiadowcze czy ratownicze, a nawet w tankowce... Innymi kupcami były korporacje górnicze, które wykorzystywały MG-100 do zrzucania bomb... w celu kruszenia lodu lub skał blokujących dostęp do złóż cennych minerałów. Pewną ilość tych maszyn przygarnął jednak powoli tworzący się Ruch Oporu i wykorzystywał je z powodzeniem w kampaniach przeciwko piratom i najemnikom finansowanym przez Najwyższy Porządek w ramach próby wciągnięcia neutralnych planet i sektorów w jego strefę wpływów.
Dwie główne eskadry bombowców Ruchu Oporu nazwano Kobaltową oraz Szkarłatną, a należące do nich maszyny dodawały odpowiedni przymiotnik do swojej nazwy - stąd np. Kobaltowy Młot czy Szkarłatny Bolid. Podczas ataku na bazę Starkiller bombowce brały udział w misji bojowo-zaopatrzeniowej na Atterrę i nie mogły dokonać nalotu na oscylator superbroni Najwyższego Porządku, co bardzo skomplikowało atak i niemal doprowadziło do jego klęski. Fortece zdążyły jednak wrócić do bazy Ruchu Oporu na D'Qar w samą porę, aby wziąć udział w nalocie na drednota typu Mandator IV Najwyższego Porządku i mimo, że wszystkie zostały podczas tego szturmu utracone, Kobaltowy Młot zdołał praktycznie w pojedynkę zniszczyć wrogi pancernik.
Dzięki chaosowi w źródłach maszyna ta już od początku swojego istnienia ma poważny problem z tożsamością. Pierwsza publikacja określająca jej typ to gra figurkowa X-Wing - bombowiec nazywał się w niej B/SF-17, a inspirację łatwo wyjaśnić. Numer to nawiązanie do B-17, ciężkiego bombowca z czasów drugiej wojny światowej, którego StarFortress jest "gwiezdną kalką" - co więcej, sama nazwa StarFortress nawiązuje do ciągu nazewnictwa amerykańskich bombowców: B-17 Flying Fortress, B-29 Superfortress, B-52 Stratofortress. Przedrostek A/SF natomiast to oczywiście kontynuacja serii oznaczeń zapoczątkowanych B-wingiem - A/SF-01 (dodatkowo interpretując przedrostek A jako "szturmowy" ("attack"), zaś B - jako "bombowy").
Dlatego szokiem dla fanów było pojawienie się w Słowniku obrazkowym oraz Niesamowitych przekrojach zupełnie innej nazwy: MG-100. Autor "przekrojów" oraz przewodnika-pamiętnika Bomber Command tak to wyjaśnił w wywiadzie opublikowanym na łamach strony Eleven-ThirtyEight:
The second interesting thing about the bomber is its name. The working title for Elizabeth’s book was “MG Bomber Novel,” with “MG” referring to “middle grade,” the book’s target audience. I opened the Word file for her in-process novel so many times that the StarFortress got into my head as the “MG bomber.” Well, why not? Hey presto: the MG-100.
Krótko mówiąc, książka Cobalt Squadron (Eskadra Kobaltowa) powstawała pod roboczą nazwą "książka o bombowcach dla młodzieży". Te "bombowce dla młodzieży" tak zapadły Jasonowi w pamięć, że szukając dla nich "technicznej" nazwy stwierdził, że nazwie je "bombowcami DM-100" (ang. Middle Grade - MG-100).
Pozostaje tylko bardzo ważne pytanie - dlaczego zabrakło koordynacji w tej kwestii między autorem książki a wydawcami gry figurkowej?
Podczas gdy w Słowniku obrazkowym pozostało MG-100, w Przekrojach spróbowano chociaż trochę naprawić ten błąd i Gwiezdna Forteca nazywa się tam MG-100 StarFortress SF-17. Zniknęło "B", no i na upartego można próbować przyjąć, że jedno z oznaczeń pochodzi od producenta, a drugie od sił wojskowych Nowej Republiki (czy też Ruchu Oporu). Tak czy inaczej, niesmak pozostał.
Według informacji w The Art of Star Wars: The Last Jedi na etapie szkiców koncepcyjnych bombowce te nazywały się... T-wingami. Oryginalne T-wingi z pewnością nie byłyby zachwycone...
Natomiast według książeczki Bomber Command producentem tych maszyn jest Subpro.
W eskadrze kobaltowych znaleźć można m.in. "Cobalt Belle", czyli "Kobaltową Ślicznotkę"... Jest to wyraźne odniesienie do "Memphis Belle" - "Ślicznotki z Memphis", bombowca B-17 z czasów drugiej wojny światowej, którego historia była inspiracją dla filmu wojennego o tym samym tytule.
pełna nazwa: | MG-100 StarFortress B/SF-17 | producent: | Slayn & Korpil |
---|---|---|---|
polska nazwa: | Bombowiec MG-100 StarFortress B/SF-17 | w slangu: | fort |
prędkość: | ? | wytrzymałość: | ? |
w atmosferze: | ? km/h | osłony: | ? |
hipernapęd: | ? | zwrotność: | ? |
uzbrojenie: |
|
długość: | 29.67 m |
rozpiętość: | 15.3 m | ||
załoga: | 5 (w tym strzelcy: 2) | ||
pasażerowie: | 0 | ||
ładowność: | ? t | ||
cena (nowy): | ? kr | ||
używany: | ? kr | ||
w użyciu od / do: | galaktyczna wojna domowa | Przebudzenie Mocy |
Kocham Gwiezdne Wojny i kocham Sluis Van. Gratulacje!!